Lęk, agresja…? Kopiemy głębiej!
Problemy z agresją do ludzi, której podłożem jest lęk, oraz idące ostatnio w niepokojącym kierunku „zabawy kotem” (celowo nie użyłam przyimka „z”) – takie dwa główne problemy przedstawił mi w niedawnej rozmowie telefonicznej właściciel 3-letniego niewielkiego psa. Pomocy szukali już wcześniej u kilku behawiorystów/trenerów otrzymując standardowe wskazówki, m.in.: zmęczyć psa zabawą piłeczką, wylizywanie konga, siad i skupienie przy mijaniu czegoś/kogoś, itd. W trakcie baaardzo długiej rozmowy, podczas której niemiłosiernie drążyłam w różne strony, okazało się, że problemów jest nieco więcej (np. także z separacją). Co jednak zwróciło moją uwagę to m.in. kilka pozornie nieistotnych faktów:
- bardzo lękliwy z natury pies został wykastrowany,
- kilka miesięcy temu odszedł jeden z pozostałych dwóch psów-domowników,
- dominującą „zabawą” z opiekunem jest aportowanie piłeczki (ew. szarpanie szarpaka) połączone ze stałą kontrolą psa komendami (SIAD, WARUJ, PRZYNIEŚ, DO MNIE, PUŚĆ itd.),
- w trakcie mijania trudnych dla psa „obiektów” włączana jest komenda SIAD i podawana nagroda.
Dlaczego te elementy są dla mnie ważne? Co mają wspólnego z lękiem, agresją i nasilającym się „zabijaniem” kota? Wg mnie bardzo dużo!
Ad. 1. KASTRACJA
Testosteron to bardzo ważny hormon odpowiedzialny u samców m.in. za poczucie pewności siebie, chęć podejmowania wyzwań/ryzyka i wchodzenia w nowe, nieznane sytuacje. Jego brak, szczególnie u psa z predyspozycjami do lękliwości, prawdopodobnymi znacznymi brakami w zakresie socjalizacji i habituacji oraz z mocno negatywnymi doświadczeniami w okresie szczenięcym, to jak strzał we własną stopę… Wczesna kastracja to dodatkowo problem z rozwijaniem repertuaru zachowań dojrzałego psa, a więc także kwestia adekwatności zachowania do sytuacji, co jest nierozerwalnie związane ze zbieraniem odpowiednich, wartościowych doświadczeń i efektywnym kontrolowaniem własnych emocji. Warto mieć zatem świadomość wpływu testosteronu na zachowanie przy podejmowaniu decyzji o kastracji. Ale… mleko już się rozlało i tego nie zmienimy.
Ad. 2. ŚMIERĆ INNEGO PSA DOMOWNIKA
Warto pamiętać, że nawet pozornie nieszczególnie związane ze sobą psy żyjące w jednym domu tworzą z nami wspólną grupę społeczną, w której panuje określony porządek i zasady, co daje poczucie przewidywalności i stabilności, czyli bezpieczeństwa, które jest niezwykle ważne dla naszych czworonogów. Jakiekolwiek zmiany w tej grupie (w tym dotyczące jej ludzkich członków) mogą powodować zaburzenie tego ładu i skutkować narastaniem zachowań niepożądanych/problemowych. Zamiast więc koncentrować się na samych zachowaniach, które są tylko objawem problemu, powinniśmy zadbać, by ten porządek i poczucie bezpieczeństwa przywrócić, a właściwie zbudować jego nową wersję.
Ad. 3. ZABAWA NA ZMĘCZENIE + KOMENDY
Tu w zasadzie mamy dwie rzeczy: kontrola, która wyklucza zabawę, i uzależnienie od aportowania, czyli kolejne źródła stresu.
Doniesienia naukowe wskazują, że kontrola przez komendy w trakcie tzw. „zabawy” oznacza wyższy poziom kortyzolu, hormonu stresu, u psa (pisze o tym między innymi Alexandra Horowitz w Inside of a Dog). Czas zabawy ma być czasem relaksu i budowania więzi, a nie szlifowania posłuszeństwa. Chcesz, żeby pies po prostu dobrze się z Tobą bawił, zrelaksował i miał dobry nastrój? Przestań go jednocześnie szkolić i narzucać zachowania! Po prostu z nim bądź! Zabawa to zabawa, a szkolenie to szkolenie! Jedyna zasada to: nie robimy sobie krzywdy.
Druga kwestia to uzależnienie psa od wyrzutu dopaminy jako efekt aportowania na potęgę. Pies jest zmęczony, ale chce więcej i więcej – to uzależnienie jak u narkomana: on w głębi serca może nie chce, ale musi, bo na chwilę poczuje się lepiej! Taka zabawa również prowadzi zatem do zwiększonego poziomu stresu i pobudliwości u psa.
Te pozornie pozytywne aktywności (aportowanie połączone z wykonywaniem komend) jeśli są główną formą „zabawy” mogą skutkować problemami z nadmiernym pobudzeniem, trudnością w radzeniu sobie z sytuacjami dnia codziennego (zwiększoną reaktywnością w sytuacjach stresowych, czyli np. częstszym rzucaniem się na obcych), a także potrzebą wyrzucania z siebie nadmiaru stresu i zapewnianiem sobie we własnym zakresie dostawy dopaminy (w tym lepszego samopoczucia) przez gonienie kota i „zabijanie” go, czyli kończenie łańcucha łowieckiego, który w wymuszonym aportowaniu jest zaburzony (piłka zostaje oddana opiekunowi, a pies nie ma możliwości gryzienia, żucia czy rozrywania, jest zmęczony fizycznie ale nadal naładowany emocjonalnie do granic możliwości).
Czy to oznacza, że W OGÓLE nie aportujemy?! To zależy od konkretnego psa. Możemy, ale niech będzie to swobodne polowanie na piłkę, w którym pies może ją sobie pożuć, pomemłać, nacieszyć się nią, w której to on decyduje, kiedy skończy „oprawiać” zdobycz/poprosi o jej ponowne rzucenie. Przede wszystkim jednak powinien to być jedynie jeden z bardzo wielu sposobów na wykorzystanie/skanalizowanie drzemiącej w psie energii i potencjału, a wręcz mający charakter bardzo epizodyczny. Tak więc tu trzeba umiejętnie i stopniowo ograniczyć taką aktywność na rzecz mądrzejszych i bardziej urozmaiconych sposobów, pozwalających na zaangażowanie głowy i myślenia, a nie tylko wyrabianie kondycji. Trzeba też pamiętać, że zbyt szybkie „wycięcie” aportowania u tak uzależnionego psa może spowodować inne problemy – jak u narkomana czy palacza na głodzie.
Ad. 4. „SIAD” I NAGRADZANIE PODCZAS MIJANIA
Oczywiście, jest to skuteczna z punktu widzenia człowieka forma opanowania sytuacji i zapobiegania ewentualnym tarapatom (obszczekaniu kogoś/czegoś czy rzucaniu się na smyczy), ale powinna być traktowana jako środek doraźny, a nie droga do rozwiązania problemu. Tak naprawdę wtedy pies, przez naszą sztywną kontrolę i narzucanie wymagań, nie ma szansy nabierania doświadczeń, oswajania sytuacji, ukształtowania i wybierania odpowiednich strategii, nauczenia się zachowań adekwatnych do sytuacji, czyli na włączenie myślenia. Nie ma też możliwości wyboru ani poczucia kontroli nad sytuacją w obliczu zbyt blisko znajdującego się zagrożenia, a to oznacza brak poczucia bezpieczeństwa. Nieumiejętnie stosowana może powodować ostre narastanie stresu/frustracji u psa, utrwalanie negatywnych skojarzeń, czy utratę zaufania do opiekuna, a nawet narastanie problemów, bo gdzieś te emocje musi przecież potem wyrzucić.
Czy to oznacza, że mam psu pozwolić „zbierać sobie” doświadczenia i obszczekiwać/rzucać się na innych?! Nie! Dobieranie miejsc spacerowych tak, by odpowiadały możliwościom psa, dystans, zaufanie do opiekuna i możliwość wyboru/poczucie kontroli – o to najpierw opieramy pracę z psem.
WNIOSKI
Jak zapewne się domyślasz, nie opisuję tu całości obrazu, sytuacji psa, jego problemów, czy możliwych rozwiązań. Chcę jednak byś zrozumiał, że zachowanie to TYLKO wierzchołek czegoś ważniejszego, do czego musimy dokopać się głębiej, a na czym właśnie powinniśmy skoncentrować swoje działania.
Można to porównać do budynku: jeśli zbudujemy piękny, wysoki gmach na którym zaczną pojawiać się pęknięcia, trzeba sprawdzić jego fundamenty, a nie skupiać się na ciągłym łataniu powierzchownych rys. Dobre, mocne fundamenty to podstawa, bo bez solidnych fundamentów nawet najwspanialszy budynek wkrótce się zawali! To dlatego, zamiast skupiać się na ćwiczeniach na konkretne zachowania, drążę głębiej szukając prawdziwych przyczyn problemów. Jeśli zadziałamy na te przyczyny, zachowania najprawdopodobniej same zaczną się poprawiać.
I jeszcze jedno. Z konia nie zrobimy żyrafy! Zaakceptuj psa, którego masz przed sobą, włącznie z jego ograniczeniami, stawiaj jemu i sobie realistyczne cele. Jeśli np. masz psa lękowego (możliwe przyczyny genetyczne + doświadczenia w różnych okresach życia lub ich braki) nie oczekuj, że dzięki nawet bardzo rzetelnej terapii stanie się on kiedyś duszą towarzystwa, potrafiącą odnaleźć się w niemal każdej sytuacji. Zamiast tego ciesz się wspólną podróżą jaką są wasze zadania terapeutyczne, przewiduj i organizuj życie tak, by było dla was obu przyjemne i bezpieczne, nie traktuj porażek jak końca świata tylko jako cenne źródło informacji i ciesz się z nawet najmniejszych sukcesów, a może zajdziecie dalej niż myślisz!